Zbudować sklep internetowy to dziś trochę jak znaleźć idealną karmę dla wybrednego kota – teoretycznie wszystko wygląda dobrze, ale w praktyce coś nie smakuje. Przekopałem się przez dziesiątki ofert, przejrzałem tyle portfolio, że zaczynałem śnić o layoutach i mockupach. I właśnie wtedy trafiłem na Design Cart.

Trzy rzeczy sprawiły, że kliknąłem “wyślij zapytanie”:
- Rozsądna cena (nie najtańsza, ale bez “haczyków” ukrytych w cenniku),
- Naprawdę solidne portfolio – nie jakieś nudne szablony, tylko żywe, działające sklepy,
- I najważniejsze – dają wybór czterech platform: WooCommerce, PrestaShop, OpenCart i Magento. A to już nie jest takie oczywiste w tej branży.
A że mój projekt to sklep z artykułami dla zwierzaków – potrzebowałem nie tylko estetyki, ale i porządnej funkcjonalności. I o tym właśnie będzie ten wpis – moje przemyślenia z tej współpracy.
Dlaczego PrestaShop?
Kiedy zaczynałem planować sklep z artykułami dla zwierząt, miałem w głowie jedno: musi być przejrzysty, szybki i gotowy na duży asortyment. A to, jak się okazało, wcale nie jest takie oczywiste. Przejrzałem dziesiątki stron i blogów, porównałem funkcje, testowałem wersje demo – prawie jakbym robił recenzję dla TechRadar.
WooCommerce? Niby prosty, ale przy większym katalogu zaczyna się robić ciężko. Do tego brak porządnego filtrowania bez instalowania miliona wtyczek. OpenCart – lekki i przyjemny, ale w wersji bazowej brakowało mi kilku funkcji typowych dla większych sklepów, np. bardziej rozbudowanego systemu rabatów i reguł promocji. Magento? Oj, piękny silnik, ale bardziej przypomina czołg niż rower – potrzebowałbym całego zespołu devów, a nie jednego człowieka z misją.
I tak padło na PrestaShop. Dla średnich sklepów – moim zdaniem złoty środek. Platforma stabilna, dość intuicyjna, z dużą społecznością i masą gotowych modułów. Jest gdzie się rozwijać, a jednocześnie start nie przyprawia o ból głowy. Szczególnie że Design Cart doskonale wiedziało, jak ją „odchudzić”, zoptymalizować i dopasować do moich potrzeb.
Pierwszy kontakt z Design Cart
Pierwszy mail do Design Cart pisałem trochę jak na rozmowę o pracę — z jednej strony z nadzieją, z drugiej z lekkim dystansem. Bo wiecie, jak to jest… na stronie wszystko wygląda pięknie, portfolio dopieszczone, a w rzeczywistości często trafia się na firmę-ducha albo handlowca, który tylko recytuje cennik.
Tutaj było inaczej. Odpowiedź przyszła błyskawicznie. Konkretna, bez owijania w bawełnę. Zamiast sprzedażowego bełkotu – pytania o moje potrzeby, pomysł na sklep, grupę docelową, plany rozwoju. To było jak rozmowa z kimś, kto serio chce zrozumieć, co robisz – nie tylko „klepnąć ci stronę i zapomnieć”.
Już po pierwszym callu wiedziałem, że dobrze trafiłem. Konsultant (pozdro, jeśli to czytasz!) nie wciskał niczego na siłę. Powiedział wprost: „Możemy to zrobić w każdej z czterech platform, ale po tym co mówisz – Presta będzie najlepsza”. I miał rację.
Kontakt do Design Cart
Tel: +48 662 933 374
E-mail:
WWW: Tworzenie sklepów internetowych
Etapy pracy
Współpraca z Design Cart to nie był projekt z cyklu „raz się odezwą, a potem słuch po nich ginie”. Tutaj wszystko miało swoje miejsce i czas. Od początku czuć było, że pracuję z ludźmi, którzy mają wypracowany proces i wiedzą, jak prowadzić klienta przez budowę sklepu — nawet jeśli ten klient zadaje sto pytań dziennie (czytaj: ja).
Etap 1: brief i koncepcja
Zaczęliśmy od warsztatu online. Trochę opowiedziałem o marce, o produktach dla zwierzaków, o mojej wizji i… usłyszałem pytania, których wcześniej nikt mi nie zadał. „Czy chcesz rozwijać sprzedaż za granicą?”, „Jaka będzie struktura kategorii?”, „Czy planujesz integrację z porównywarkami?”. Czułem, że ktoś naprawdę planuje ten sklep, a nie tylko „wrzuca motyw i do widzenia”.
Etap 2: projekt graficzny
Dostałem propozycję dopasowanego layoutu — żadnych gotowców z ThemeForest. Kolory, fonty, układ – wszystko spójne i przyjazne, także mobilnie. Miałem oczywiście swoje uwagi, ale poprawki szły sprawnie. Nic na siłę, żadnego focha.
Etap 3: wdrożenie techniczne
Tutaj był mój największy stres, bo Presta potrafi być uparta. Ale zespół Design Cart ogarniał wszystko — moduły, integracje, konfigurację dostaw i płatności. Całość działała płynnie i szybko. Nawet integracja z hurtownią poszła gładko.
Etap 4: testy i szkolenie
Zanim sklep ruszył, razem przetestowaliśmy cały proces zakupowy. A potem miałem sesję szkoleniową, gdzie pokazano mi krok po kroku, jak zarządzać sklepem. Żadnych PDF-ów na 100 stron, tylko konkretne demo na moim panelu.
Etap 5: start
I przyszedł ten dzień. Start sklepu. Bez opóźnień, bez dramatu. Prawie jak narodziny dziecka — tylko mniej krzyku i więcej przycisków „Dodaj do koszyka”.
Wsparcie i komunikacja
Nie wiem, czy też tak masz, ale ja zawsze mam lekką paranoję, że po uruchomieniu sklepu zostanę z problemami sam. Że kontakt z wykonawcą urwie się jak rozmowa z operatorem infolinii. Albo, że odpowiedź na pytanie dostanę po dwóch tygodniach — i to w stylu „proszę poszukać w dokumentacji”.
Na szczęście w Design Cart było odwrotnie.
Kontakt? Błyskawiczny.
Nie ważne, czy pisałem maila, czy dzwoniłem – zawsze dostawałem konkretną odpowiedź. Bez lania wody, bez odbijania piłeczki. Zdarzyło się nawet, że dostałem odpowiedź na pytanie techniczne… w niedzielę wieczorem. Tego się nie zapomina.
Ludzie od supportu? Wiedzą, co robią.
Nie musiałem tłumaczyć trzy razy, o co chodzi. Osoba po drugiej stronie znała PrestaShop, znała mój projekt, wiedziała, co wdrożyliśmy. A jeśli czegoś nie wiedziała — to po prostu sprawdziła i wróciła z rozwiązaniem, a nie wymówką.
Zgłoszenia po starcie? Nie zostają bez echa.
Po uruchomieniu miałem kilka uwag, coś chciałem zmienić, coś dodać. Reakcja była szybka, a nie w stylu „to już po wdrożeniu, teraz to dodatkowo płatne”. Nie czułem się jak numer z kolejki, tylko jak klient, z którym się pracuje na dłużej.
Co ważne – cały czas ten sam zespół.
Nie było sytuacji, że ktoś nowy musi się wdrożyć i wszystko tłumaczymy od początku. Od początku do końca rozmawiałem z tymi samymi ludźmi, którzy znali projekt jak własną kieszeń.
Efekt końcowy
Nie będę ściemniać — miałem wysokie oczekiwania. W końcu sklep z artykułami dla zwierząt to nie tylko parę produktów i logo. Potrzebowałem czegoś, co nie tylko dobrze wygląda, ale i działa: szybko, sprawnie, bez wpadek. I powiem krótko – Design Cart dowiozło.
Wygląd? Profesjonalny i dopracowany.
Strona główna ładuje się błyskawicznie, banery są estetyczne, a całość sprawia wrażenie sklepu z wyższej półki. Nawet znajomi z branży pytali, kto robił projekt. A klienci? Zostają dłużej, klikają więcej, a to się po prostu przekłada na sprzedaż.
Funkcjonalność? Wszystko, czego potrzebowałem.
Filtry, szybkie dodawanie do koszyka, porządna wyszukiwarka, intuicyjne kategorie — zero udziwnień, maksimum wygody. No i oczywiście PrestaShop pod maską daje elastyczność, więc mogę rozwijać sklep bez przebudowy wszystkiego od zera.
Responsywność? Działa jak złoto.
Na telefonie wygląda świetnie, na tablecie też, a na desktopie? Profesjonalna prezentacja produktów i zero rozjechanych elementów. Klienci nie uciekają, bo coś im się nie zmieściło w ekranie.
Panel zarządzania? Klarowny.
Zdarza się, że właściciele sklepów boją się panelu w Preście – że trudny, że zawiły. Ale w moim przypadku został tak skonfigurowany, że wszystko jest poukładane i intuicyjne. Dodawanie produktów, zarządzanie zamówieniami, tworzenie rabatów – nie potrzebuję pomocy na każdym kroku.
Podsumowując – dostałem sklep, z którego jestem naprawdę dumny. Nie muszę się go wstydzić ani technicznie, ani wizualnie. I co najważniejsze – klienci to czują.
Czy było warto?
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć: tak, było warto.
I mówię to jako ktoś, kto nie lubi rzucać pochwał na prawo i lewo. Ale po tej współpracy po prostu nie mam się do czego przyczepić.
Przede wszystkim czas i nerwy – oszczędzone. Zespół Design Cart działał sprawnie, nie trzeba było wszystkiego trzy razy tłumaczyć, nie było też niekończących się opóźnień. Termin? Dotrzymany. Komunikacja? Regularna i konkretna.
Po drugie, stosunek ceny do jakości. Jasne, nie wybrałem najtańszego freelancera z ogłoszenia. Ale za to dostałem coś, co działa bez kombinowania, bez błędów, bez poprawek co dwa dni. W dłuższej perspektywie to oszczędność, nie koszt.
Po trzecie — mam gotowy sklep, który działa, sprzedaje i przyciąga klientów. A nie jakąś wersję beta, którą jeszcze pół roku trzeba dopieszczać. Właśnie o to mi chodziło.
Czy poleciłbym Design Cart komuś, kto chce postawić sklep internetowy?
Zdecydowanie tak. Zwłaszcza jeśli komuś zależy na porządnym wdrożeniu, dobrej obsłudze i elastycznym podejściu. Ja na pewno wrócę z kolejnym projektem.
Podsumowanie
Tworzenie sklepu internetowego to nie bułka z masłem – łatwo utknąć w gąszczu ofert, obietnic i półśrodków. Dlatego cieszę się, że trafiłem na Design Cart. Od pierwszego kontaktu do gotowego sklepu — wszystko przebiegło sprawnie, profesjonalnie i, co najważniejsze, bez zbędnych komplikacji.
Wybrałem PrestaShop, bo pasował do mojego projektu, ale sam fakt, że firma daje wybór platform, świadczy o ich elastycznym podejściu. Do tego solidna komunikacja, uczciwa cena i świetne wsparcie nawet po zakończeniu projektu.
Jeśli planujesz własny sklep online i szukasz wykonawcy, który nie tylko „zrobi”, ale doradzi, zrozumie i dowiezie — Design Cart to dobry kierunek. Ja już sprawdziłem. Teraz kolej na Ciebie.